27.10.2015

#HALLOWEEN PART II

Heej, heej
Tak jak wspominałam dwie notki temu, że zrobię drugą stylizację makijażową na halloween. No i jest! Myślę, że jest bardziej mroczna i straszniejsza niż poprzednia, która była bardziej kobieca, zmysłowa i delikatniejsza. Dzisiaj wpadam do was z drugą i ostatnią moją tegoroczną propozycją na dzień pod znakiem "cukierek albo psikus". 







Postawiłam na elegancję połączoną z wizerunkiem zombie. Postawiłam na taki dualizm, by zarazem uzyskać efekt straszny, horrorowy, ale też zachować duch kobiecy. Dlatego na jednej połowie mojej twarzy postawiłam na makijaż smokey. Druga połówka przedstawia twarz zombie - głęboka, zakrwawiona, otwarta rana z charakterystyczną fakturą skóry. Do tego doszły siwe włosy, które uzyskałam przy pomocy dużej ilości spryskanego suchego szamponu. 

Jeśli chodzi o wykonanie tej stylizacji, to najpierw przygotowałam zombie skórę. Zrobiłam ją według "przepisu" Red Lipstick Monster. Mieszaninę wody, gliceryny i żelatyny (1:1:1/2) ogrzałam nad kąpielą wodną, aż do rozpuszczenia. Gdy ta substancja lekko wystygła i stała się "glutowata", nałożyłam ją na twarz i szyję. Na tak świeżo zaaplikowaną sztuczną skórę nałożyłam kilka warstw pojedynczych warstw chusteczek higienicznych, które tworzą właśnie taki efekt zrogowaciałej skóry zombie. Po całkowitym wyschnięciu całość pokryłam podkładem i zaczęłam "rzeźbić" look. ;-)























W tym miejscu, gdzie miała się znaleźć rana, zrobiłam otwór, który pomalowałam tak, by wyglądała jak rana. Użyłam do tego czarnego eyelinera, fioletowego, szarego i czerwonego cienia. Powiekę zombie również podkreśliłam tymi cieniami.





















 Jest wiele sposobów na uzyskanie takiej sztucznej skóry. Wybrałam ten na bazie mieszanki żelatyny, gliceryny i wody od RLM, bo jest trwały i bardzo efektowny. Maxineczka proponowała podobny sposób "rzeźbienia" skóry, ale tu substancja łączącą był klej do rzęs. Ja osobiście Wam tego nie polecam, bo zdejmowanie tego ze skóry jest totalną mordęgą! Próbowałam to na dłoni i ból wyrywanych włosków był okropny. Podziwiam Maxineczkę, że wytrzymała zdejmowanie takiej papki z twarzy, bo to naprawdę boli! :P


Jak Wam się podoba ten look? :D Jak Wasze przygotowania do halloween? Jeśli w ogóle są ;-) Dajcie znać :)
Pozdrawiam strasznie
Sara

22.10.2015

NOWY NABYTEK - #CHIŃSKIE PUCHACZE

Heeej,
dzisiaj szybki wpis na temat mojego ostatniego zakupu. Coś w stylu unboxing :D A mianowicie, chodzi tutaj o chińskie puchacze, czyli pędzle, które przywędrowały do mnie prosto z Chin za pośrednictwem portalu e-bay. Pędzle należą do tanich, ale ich jakość jest po prostu FE NO ME NA LNA! 


Pędzle wykonane są z włosia syntetycznego, czyli sztucznie wytworzonego, miękkiego i nieśmierdzącego włosia. W jednym komplecie było 10 pędzli- te z czarnym trzonkiem, a dodatkowo dokupiłam jeden mały pędzel do podkładu. Cały zestaw kosztował niecałe 50 zł, tak, dokładnie tak! :)











Zestaw 10 pędzli składa się z 5 do twarzy i 5 do powiek korektora.
W składzie pędzli do twarzy są 2 płasko ścięte, w tym jeden ma włosie ucięte pod skosem (na zdjęciu wg kolejności od lewej to nr 4), a drugi prosto (nr 1). Pozostałe są zaokrąglone. Nr 2 to taki typowy do pudrów sypkich, ale też fajnie rozprowadza podkład na mokro. Nr 3 nadaje się do różu. Ostatni można używać do bardziej precyzyjnego nakładania np pudru pod oczami, korektora, rozcierać produkty do konturowania.







Jak widać włosie jest super zbite. Naprawdę jest dobrze. W dodatku jest super miękkie. 






Zestaw pędzli do cieni. Tutaj też znajdują się takie płasko ścięte (nr 1 i 3). Reszta, bardziej kuleczkowe. Są to jak widać mniejsze odpowiedniki tych dużych pędzli do twarzy. 







Ostatnim narzędziem do makijażu jest pędzel, w którym absolutnie zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Jest to pędzel do nakładania podkładu i pudru. Po pierwsze jest przesupermega zbity. Jest niewielki, bardzo poręczny i baardzo miękki. 






Zobaczcie jak to włosie jest zbite!

 








Jestem zachwycona tymi pędzlami. Nigdy nie miałam słynnej ZOEVY i nie mam porównania, ale ten zestaw spełnia moje oczekiwania. Nie wiem jak będzie z użytkowaniem. Myślę, że pędzle do twarzy będą się super spisywać, a te do cieni, powiedzmy, że są średnio funkcjonalne. Jeden z nich jest godny uwagi. Ale za cenę 40 parę złotych, to warto! Zmalowana nagrywała o nich filmik i też była zadowolona. Jan jak na razie też jestem. :) Czyż one nie są piękne?! :D


Pozdrawiam,
Sara :*

19.10.2015

#HALOWEEN PART I

CZEEEEŚĆ! :D
Niedługo haloween! Wiecie, można mieć negatywny stosunek do tego dnia, ale dla mnie to super okazja, by przeobrazić się w kogoś innego i poeksperymentować z makijażem :) Symbole i stricte świętowanie halloween nie jest dla mnie znaczące.

Tak więc, do tej propozycji makijażowej zainspirowałam się postaciami wampirzyc wszelkiej maści. To jest moja interpretacja nawiedzonej kobiety, która ma chrapkę na czyjąś duszę ]:-> To jest wersja soft, ale zrobię jeszcze wersję hard, także obserwujcie :D

Postawiłam na czerwone brwi, które uwydatniają nienaturalność postaci. Dodatkowo bardzo mocno podkreśliłam oko czarnym cieniem na skrajnych stronach powieki, zaś środek podkreśliłam mocno połyskującym srebrnym cieniem. Wówczas spojrzenie jest bardziej uwidocznione. Czarny cień na górnej powiece przechodzi w czerwony, z kolei na dolnej w fioletowy, czyli typowo dla podkrążonych oczu :D wrrr, efekt jest straszny

























Do stworzenia tego makijażu użyłam:

TWARZ:
- Revlon 150 buff
- Paese puder ryżowy
- Loreal True Match korektor
- Wibo fixing powder
- KOBO Sahara Sand
- cień nr 2 z paletki Avon Mocha Latte do konturowania (kolor bardzo chłodnego, jasnego brązu)

BRWI:
- My Secret hot colors revolt against the nude - czerwony cień
- Pierre Rene eyeliner żelowy

OCZY:
- Pierre Rene eyeliner żelowy
- Sleek Ultra Mattes- Highness, Noir, Maple
- Sephora It Palette in Smoky
- Maybelline Lash Sensational
- Ardell Demi Wispies
- Pierre Rene konturówka czerwona

USTA:
- Golden Rose Velvet Matte, nr 20
 pędzelek po eyelinerze posłużył mi za pędzelek do ust, dzięki temu kolor jest ciemniejszy



Jak Wam się podoba? :D
Pozdrawiam
Sara ]:->

18.10.2015

#CLASSIC LOOK OF THE DAY

Cześć, cześć. :)
Pozdrawiam z łóżka, opatulona od stóp do czubka głowy kołdrą. Tak, jakiś brzydki wirus zaatakował moje gardło i ledwo mówię. :< 


...co nie zmienia faktu, że mogłam dodać jakiś look of the day, czyli jakiś makijaż bez tutorialu; ot taka propozycja ;-)

Postawiłam na klasyczną grubą i wyciągniętą kreskę w zestawieniu z połyskującą powieką w kolorze szampana. Załamanie podkreślone ciepłymi brązami. Połyskujący jasny cień z paletki Sleek pięknie odbija światło i otwiera powiekę. Bardzo dobrze łączy się z odcieniem bronzera honolulu, który daje odcień właśnie ciepłego, trochę krówkowego brązu (chodzi o cukierki :D ). 

Klasyczny makijaż, który sprawdzi się u osób zwłaszcza z brązową i niebieską tęczówką, ale myślę, że dla innych kolorów także będzie on stosowny. Osoby o ciepłej karnacji szczególnie powinny wypróbować tego makijażu. :)



























Do stworzenia tego makijażu użyłam:

TWARZ:
- Loreal True Match
- Puder ryżowy Paese
- bronzer honolulu
- Wibo Diamond Illuminator
- Collection Lasting Perfection 
- Wibo Fixing powder

OCZY:
- Catrice kamuflaż
- Sleek Ultra Mattes: Maple
- Sleek au naturel: Taupe
- bronzer honolulu
- Pierre Rene gel eyeliner 
- Wibo Growing Lashes
- Inter Vion połówki rzęs
- Essence kredka cielista Big Eyes

USTA:
- Lipfinity odcień 160 Iced


Pozdrawiam ciepło,
Sara :)

15.10.2015

MOJE #TUSZE DO RZĘS

Cześć,
zapraszam do przeczytania i obejrzenia mojego obszernego posta o tuszach do rzęs. Prawdopodobnie każda z was co najmniej raz używała tego narzędzia do podkreślania rzęs, także wiecie jak podchodzić do tematu. Inne z was używają go niemalże codziennie i wiedzą, że nie każdy tusz do rzęs jest "dobry", czyli przyczynia się do wydłużenia, podkręcenia, pogrubienia lub też efektu sztucznych rzęs. Różnie to bywa, jak same wiecie.  Ja na swojej drodze makijażowej spotkałam kilka takich "niewypałów", o paru dzisiaj opowiem. 









Do testu wzięłam pod lupę 7 tuszy do rzęs:
- Wibo Growing Lashes
- Lovely Pump Up
- Loreal Volume Million Lashes Excess
- Max Factor 2000 Calorie
- Eveline Wodoodporny
- Maybelline Lash Sensational
- Avon Big & Daring


Mój test tych rzęs polegał na tym, że stosowałam każdą macarę na te same rzęsy, tzn na to samo oko, żeby szanse były wyrównane. Z każdego tuszu chciałam wydobyć najwięcej jak się da, tzn próbowałam dostać się do nasady rzęs, wykonywałam szczoteczką ruchy podkręcające, żadnego tuszy nie faworyzowałam. W dodatku nie usuwałam resztek tuszu, które zostały na powiece, co dodatkowo obrazuje aplikację mascary ;-) Chcę wam pokazać po prostu jak się spisują u mnie i jaki efekt podkreślenia dają. :) Zobaczcie sami!



WIBO GROWING LASHES
 


Zalety:
- bardzo dobrze rozdziela rzęsy
- nie skleja; lekko podkręca
- ma precyzyjną i niewielką szczoteczkę, dzięki temu łatwo można dotrzeć w newralgiczne miesca tj wewnętrzne i zewnętrzne kąciki 
- dociera do nasady rzęs
- dobrze się nim maluje dolne rzęsy
- można stopniować warstwy
- tani 5-6 zł

Wady:
- wraz z upływem dnia znika z rzęs
- rzęski szczoteczki są dosyć ostre, tzn jak się dochodzi do nasady rzęs, czuć lekki dyskomfort w okolicach powieki






Ogólnie bardzo polecam ten tusz. Za niewielkie pieniądze można otrzymać bardzo fajny efekt. Dwie warstwy dają niemalże efekt sztucznych rzęs. :)







LOVELY PUMP UP





Zalety:
- cudowna szczoteczka; genialnie wyprofilowana, sztywna, silikonowa
- rzęsy są na maxa podkręcone bez użycia zalotki, pięknie wydłużone i podrubione
- bardzo dobrze rozdziela również dolne rzęsy
- nie osypuje się
- dociera do nasady rzęs
- tani 5-9 zł
- dla mnie malowanie rzęs tą mascarą to sama przyjemność


Wady:
- dosyć szybko tusz staje się suchy






To zdecydowanie mój ulubieniec. Ja sama zużywam bardzo dużo tuszu do rzęs. Wolę mieć coś przystępnego, bo zwykle co miesiąc kupuje nowy tusz. Bardzo się cieszę, że znalazłam dla siebie tusz idealny, bo niedrogi i sprawdzający się świetnie. Polecam z ręką na sercu. Nie można sobie nim zrobić krzywdy. Jeśli znacie jakieś tusze innej marki z podobną szczoteczką to dajcie znać! :) Tutaj akurat tusz na wykończeniu i trochę zrobił się suchy, ale i tak daje radę ;-)








LOREAL VOLUME MILLION LASHES EXCESS




Zalety:
- szczoteczka silikonowa, włoski są dobrze rozmieszczone
- tusz nie jest za suchy
- można stopniować warstwy
- dobrze wydłuża
- lekko pogrubia

Wady:
- szczotka fajna, ale za długa
- chwilę trzeba popracować nad aplikacją, by uzyskać fajny efekt
- trochę drogi jak na taki "zwykły" efekt - ok 50 zł
- ma tendencje do sklejania rzęs






Od tuszu z takiej półki cenowej spodziewałam się czegoś innego. Niestety nie robi efektu wow. Trzeba się chwilę napracować by uzyskać JAKIŚ efekt. W dodatku, przez to, że szczoteczka jest dosyć spora,a przede wszystkim długa (od Wibo Growing Lashes jest dłuższa o centymetr!) aplikacja jest trudniejsza. Trzeba mieć "sprawniejszą dłoń" by dotrzeć do nasady rzęs i dobrze wytuszować wszystkie rzęsy.









MAX FACTOR 2000 CALORIE DRAMATIC VOLUME

  


Zalety:
- efekt naturalnych rzęs

Wady:
- okropna, zwykła szczoteczka rodem z bazaru
- tusz skleja
- nie pogrubia, nie unosi, nie wydłuża - nie robi nic
- drogi jak na taki efekt - 20-30 zł
- nie można dotrzeć do nasady rzęs
- śmierdzi chemikaliami






Napisałam w zaletach, że daje "efekt naturalnych rzęs". Daje, bo nic z nimi nie robi. :P To zdecydowanie najgorszy tusz jaki kiedykolwiek miałam. Na szczęście nie wydałam na niego pieniędzy, bo wygrałam go w konkursie.
Tusz oblepiał szczoteczkę od pierwszego użycia aż do ostatniego (właśnie wylądował w koszu :P) 
Nadmiar tuszu na szczoteczce uniemożliwia wszystko; najpierw musiałam się namęczyć, by zdjąć tusz z szczoteczki i dopiero wtedy przejść do aplikacji na rzęsy. Sporo słyszałam na temat tego, że "oo 2000 calorie jest super, najlepszy tusz" - nie wiem w jaki sposób, bo naprawdę jest bardzo toporny w użyciu. Na zdjęciach widać "jakiś" efekt, ale męczyłam się dłuższą chwilę by osiągnąc taki efekt. Nie polecam.







EVELINE BIG VOLUME LASH WATERPROOF





Zalety:
- wodoodporny
- półka cenowa znośna ok 15 zł

Wady:
- szczoteczka zbyt elastyczna
- trudno o efekt "big volume lash"; trzeba się namęczyć
- bardzo ciężko go zmyć 





Szukałam jakiegoś fajnego tuszu wodoodpornego na lato. Niestety chyba upiłam jeden z gorszych na rynku. Szczoteczka totalnie dyskwalifikuje tą mascarę: jest zbyt elastyczna, wygina się pod naciskiem rzęs, przez to bardzo trudno uzyskać efekt i dotrzeć do nasady rzęs. Rozumiem, że tusz wodoodporny, ale zmycie go tłustym mleczkiem do demakijażu jest trudne. Trzeba długo pocierać, a nie chyba o to w tym chodzi :P Nie polecam.







MAYBELLINE LASH SENSATIONAL





Zalety:
- ma ciekawie wyprofilowaną szczoteczkę silikonową
- dobrze pogrubia rzęsy, a przy lekkiej gimnastyce nawet rozdziela
- dochodzi do nasady rzęs
- można stopniować warstwy 
- "równo" działa na rzęsy (wyjaśnienie niżej)
- dobrze się go zmywa
- nie osypuje się

Wady:
- tusz bardzo oblepiał szczoteczkę (co widać na zdjęciu), po kilku użyciach trochę ten efekt zmalał








Na początku byłam z niego bardzo niezadowolona, bo szczoteczka po wyjęciu z tubki była cała oblepiona tuszem, z resztą widać to na zdjęciu. Dopiero teraz zauważyłam, że już tak nie jest i lepiej teraz to wygląda. Z tym tuszem można wiele zdziałać, ale potrzeba chwilę czasu, by oczekiwany  efekt wow osiągnąć. Tusz na rzęsy działa "równo", bo jak już skleja to wszystkie rzęsy na raz, jak rozdziela to również, każdą rzęskę. Na zdjęciu widać całkiem fajny efekt. :) Ogólnie polecam.









AVON BIG & DARING




Zalety: 
- fajna szczoteczka, choć mogłaby być węższa; włosie dobrze rozłożone na niej
- dobrze rozdziela rzęsy
- można stopniować warstwy

Wady:
- bardzo trudno go zmyć
- trzeba się namęczyć, żeby uzyskać efekt
- tusz zrobić się suchy bardzo szybko







Ogólnie na początku stosowania tego tuszu, byłam z niego zadowolona, ale po czasie tusz zrobił się bardzo suchy. Trudno jest osiągnąć efekt powiększenia objętości rzęs,  nie robi efektu wow. Baaardzo ciężko jest go zmyć; zachowuje się podobnie jak ten z Eveline, czyli jak tusz wodoodporny. Jak lubicie niesilikonowe szczoteczki, to może wam się spodoba. Ja na pewno do niego nie wrócę.







Na koniec podsumowanie wszystkich tuszy:




A jakie Wy macie ulubione mascary? ;-)
Pozdrawiam,
Sara :)