5.01.2016

ULUBIEŃCY 2015 ROKU

Hey, hey, hello ;-)

Koniec roku, czas na podsumowania. 
Miniony rok był dla mnie bardzo dobry. Wiele rzeczy się nauczyłam; czuję, że mocno rozwinęłam się w wielu dziedzinach. Mnóstwo spraw ugruntowało we mnie dystans do ludzi, niestety. W 2015 roku miały miejsce też negatywne rzeczy, tj jak ulewa w dzień moich urodzin. Tak, to mnie uderzyło! Środek lipca, kiełba na grilla przygotowana, a tu deszcz i ziąb. "No njeeee...". Ale i tak wyszło dobrze :D Cieszę się bardzo z nowo zawiązanych znajomości. Radzę wam kochani, korzystajcie z każdego momentu jaki jest wam dany. Wierzcie, że nawet ten niepozorny może przynieść coś mega fajnego. ;-)


Do rzeczy...
Dzisiaj wpadam z notką o ulubieńcach. Wiele produktów przewinęło się przez moje dłonie w 2015. Ale tylko kilka zasługuje na miano tych ulubionych i bez których nie można żyć! Oto one:





PIELĘGNACJA:

Ziaja, liście manuka, Pasta oczyszczająca - wg producenta "Głęboko oczyszczający, spłukiwany produkt w formie pasty. Skutecznie redukuje niedoskonałości skóry. Przywraca skórze naturalną równowagę i świeżość". Początkowo nie polubiłam jej, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że źle ją używałam. Otóż, na początku nie działała u mnie w ogóle, bo nakładałam ją na mokrą twarz i po prostu używałam jako żelu do mycia, ale... Najlepiej, i tu w ogóle bez porównania, ta pasta działa jak jest nałożona na lekko wilgotną, nie mokrą twarz i używana jako peeling - maska. Najpierw okrężnymi ruchami wcieram produkt, jest taki raczej suchy wtedy, a potem zostawiam na 5 min jak maseczka. Wtedy skóra jest mega gładka, oczyszczona, delikatna, miękka. Potem nakładam nawilżający krem i voila! Stosuję 2 razy w tyg. Polecam gorąco!


Ziaja, liście manuka, oczyszczający żel do twarzy - ten produkt używam stosunkowo krótko, bo 2 miesiące. Jestem z niego zadowolona, bo dobrze zmywa sebum i oczyszcza twarz z pozostałości makijażu. Zawsze używałam brata tego żelu, czyli żelu antybakteryjnego Ziaja Med, ale u mnie nie jest on dobrze dostępny. Ten z liści manuka jest ogólnodostępny, tani (9zł), cudownie pachnie. Trochę ściąga skórę, ale chodzi, żeby skóra była nieskazitelnie czysta ;-) Polecam.







Na poniższym zdjeciu na górze znajduje się pasta, a na dole żel do twarzy z Ziaji.








Sun Ozon, samoopalacz dla ciemnej karnacji - piękny produkt, piękna cena (ok 10zł). Pokochałam używanie samoopalaczy, szerzej pisałam o tym TU. Ten produkt daje bardzo ładny efekt opalenizny, nie jest ani za ciepły, ani "brudny". Co jest ważne, opaleniznę można stopniować. Po jednej aplikacji skóra dostaje rumieńca, po dwóch lekką opaleniznę, a po trzech fajny opalony odcień. Wiadomo, zapach jest wyraźny, ale tylko na początku; szybko się ulatnia. Konsystencja jest dosyć wodnista, dlatego łatwo się go rozprowadza. Ważne jest to, że szybko się wchłania. Nie muszę stać 15 min i machać rękami, by wszystko przeschło ;-) Dostępny w Rossmannach. Polecam w ogóle opalacze. Są zdrowsze niż solara. Jednak warto poświęcić, zwłaszcza na początku chwilkę, by dobrze rozprowadzić produkt. Później szybko i łatwo idzie ;-)













Soap and Glory, The righteous butter - ZAPACH, ZAPACH, ZAPACH! Tego nie da się opisać. Zapach coś pomiędzy słodkim malinowym cukierkiem, a roztopionym karmelem. Ten balsam do ciała owszem, fajnie nawilża, rozświetla lekko skórę, ale nadaje jej przede wszystkim przecudny zapach. Mam kilka produktów właśnie z tej serii i po prostu cały czas jestem zakochana po uszy. Fakt, że balsam zapycha trochę moje plecy, tzn powoduje, że powstają tam niedoskonałości. Tam go nie stosuje. Ale mimo wszystko, samo używanie tego masełka, bo konsystencje ma dosyć zwartą, jak lekko roztopione masło właśnie, jest po prostu mega przyjemne. Nic dodać, nic ująć. Niestety nie jest dostępny w Polsce. 










Batiste, suchy szampon - czyli szampon w sprayu, który odświeża włosy, nadaje im objętości. To wszystko prawda. Myję włosy normalnie wodą, ale suchy szampon to fajna sprawa właśnie do unoszenia włosów. Myję włosy co 3 dni i np jak drugiego dnia chcę mieć rozpuszczone włosy, a są one oklapnięte, to spryskuje je suchym szamponem i nagle mam objętość ;-) Jest najlepszy ze wszystkich innych suchych, które używałam (Isana, biedronkowe). Polecam




 



 




Golden Rose, Rich Color - nie będę dużo pisać, bo myślę, że wiele o tej serii już zostało napisane i powiedziane. Świetna kolorystyka, wygodny, szeroki i płaski pędzelek, mocny pigment, mocne krycie, korzystna cena, ogólniedostępne. Kocham te lakiery do paznokci. Ostatnio mam taki sposób na malowanie, bo przez 3 dni stosuję odżywkę (eveline lub paese- 1 warstwa na 1 dzień), po czym nakładam 1 warstwę lakieru, na to 2 warstwy utwardzacza. Efekt utrzymuje się tydzień. A propos utwardzacza....

Golden Rose, Quick Dry - czyli Top Coat; utwardzacz lakieru. Najlepszy, bo wyszusza lakier w 60 sekund (!), utwardza lakier na długo oraz tworzy ochronną warstwę o wysokim połysku. Warto się w niego zaopatrzyć, bo działa cuda. Nie wyobrażam sobie malowania paznokci bez niego.









MAKIJAŻ:

Maybelline, Color Tattoo, Creamy Beige - czyli cień do powiek w kremie. Szerzej pisałam o nim TU. Świetny, uniwersalny, brązowo- beżowy odcień, trwała formuła, odpowiednio gęsta konsystencja. Przede wszystkim jest to bardzo dobra baza po inne cienie. Produkty nałożone na nią utrzymują się cały dzień. Polecam bardzo :)












Paese, puder ryżowy - absolutny must have dla wszystkich, którym zależy na mocnym zmatowieniu cery i utrwaleniu makijażu. Ten puder jest bardzo drobno zmielony, sypki, idealnie przylega do cery i absorbuje sebum. Świetnie się sprawdza na różnych typach i kolorach cery. Skład jest bardzo krótki i nawet naturalny (ORYZASATIVA (RICE) POWDER, MAGNESIUM STEARATE, PERFUM, PHENOXYETHANOL, ETHYLEXYLGLYCERIN). Opakowanie owszem, nie jest najwygodniejsze, ale nie narzekam na nie. Puder niezastąpiony w mojej pracy.








  

Eveline, celebrity eyeliner - najlepszy eyeliner ze względu na precyzyjny i wygodny pędzelek, dostępność, cenę (ok 12 zł) i głębię koloru. Jest dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych: czarnym i ciemno brązowym. Obie są super. Polecam dla każdemu, bo rysowanie kreski tym linerem to sama przyjemność!











Avon, Mocha Latte palette - na początku jej nie doceniałam, ale z czasem zdobyła moje serce. Zawiera 4 cienie: (1) jasny satynowy, (2) chłodny, matowy, jasny brąz, (3) połyskujący miedziany i (4) matowy chłodniejszy, ciemny brąz. Każdy typ urody znajdzie coś dla siebie. Cienie są dosyć trwałe, dostatecznie dobrze napigmentowane, bardzo dobrze do siebie dobrane. Można stworzyć makijaż dzienny i wieczorowy. Połączenie odcieni 2 i 4 to idealny kolor do podkreślenia brwi. Ta paletka jest idealna na wyjazdy! Makijaż oka w jednym miejscu. W środku jest lusterko, które również się przydaje. Zdecydowanie warto nabyć.








Swatche tych cieni:




W7, Hollywood bronze & glow -fantastyczny, wielofunkcyjny produkt. Jak widać, często używany przeze mnie. W skład tej paletki wchodzi lekko rozświetlający bronzer o raczej chłodnej temperaturze i bardzo fajny, ciepły, lekko opalizujący na złoto rozświetlacz. Oby dwa produkty udane, przynajmniej dla mnie. Ostatnio nie lubię cieplejszych bronzerów, dlatego ten często wpada w moje ręce. Z tych dwóch odcieni z powodzeniem można stworzyć lekki makijaż dzienny oka. Załamanie i zew. kącik bronzerem, a całą powiekę i wew. kącik rozświetlaczem. Mega efekt zdrowej skóry, zdrowego, rozświetlonego spojrzenia. No i sam produkt jest tani, ok 13 zł. 








Swatche rozświetlacza i bronzera:






Catrice, camouflage 020 i 025 - ulubiony korektor. Jest mocno kryjący, długotrwały i mocno napigmentowany. Z powodzeniem używam go jako bazę pod cienie, czasem jako korektor pod oczy, choć tu może wysuszać. Zakrywa zaczerwienienia, niedoskonałości, a nawet tatuaże. ;-) Ma gęstą konsystencję. Pędzlem trzeba się namachać, zaś palcami idzie gładko. Ocień 020 ma cieplejszą, bardziej żółtą tonację, zaś 025 bardziej różową. Polecam bardzo.









I co myślicie o moich ulubieńcach? Któryś  nich też jest na waszej "ulubionej liście"? ;-)
Wszystkiego dobrego na nowy rok 2016! :*

Pozdrawiam,
Sara

5 komentarzy:

  1. Color tattoo to też mój ulubieniec. Używam crème de nude 93. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też jest ponoć świetny jako baza pod cienie :D

      Usuń
  2. A gdzie jakiś tusz? Moim numerem jeden pod względem ceny w stosunku do jakości jest maybeline lash sensation :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie tuszu nie ma żadnego... :/ Mam ten Lash Sensational, ale nie wiem, chyba trafił mi się jakiś lipny egzemplarz, bo od samego początku szczoteczka była tak obleopina tuszem, że zanim go zdjęłam, to już mi się odechciało malować. A jak już zaczęłam tuszować, to sklejał rzęsy i w ogóle nieciekawie... Ale wiem, że jest ulubieńcem wielu dziewczyn ;-)

      Usuń